Autor |
Wiadomość |
Haup19
Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Jessica Alba In Anal Action Movie! |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 0:17, 10 Kwi 2007 |
|
|
|
|
aaa4
Dołączył: 24 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
W oknach byly oczywiscie kraty. Ale nie normalne kraty, jak w pudle, bo to przeciez bylo co innego, tylko takie ladne, ozdobne. Wykombinowalam, jak trzeba krecic glowa, zeby ja wytknac przez te ozdobne wygiecia i tak naprawde patrzyc jak przez zwykle okno. Czasem calymi godzinami tak sobie stalam i gapilam sie z, zelaznymi pretami wokol szyi. Powoli zblizala sie jesien, liscie robily sie zolte i czerwone, slonce stalo juz dosyc nisko na niebie i jakas godzine swiecilo miedzy dwoma drzewami prosto w moje okno.
Czasem przywiazywalam blaszana tacke na welnianej nici, spuszczalam ja z okna i uderzalam o sciane. Albo przez cale popoludnie bezskutecznie probowalam przyciagnac sznurkiem uplecionym z welny jakas galaz, zeby zerwac listek Wieczorami myslalam sobie: Jesli nawet nie mialas swira, to teraz go juz masz.
Nie wolno mi bylo nawet wyjsc do ogrodu, zeby polazic w koleczko z reszta bab. Kazdy terrorysta ma prawo raz dziennie wyjsc na swieze powietrze. A ja nie mialam. Istnialo niebezpieczenstwo ucieczki. Slusznie uwazali.
W jakiejs szafie znalazlam stara pilke do nogi. Kopalam nia bez przerwy w zamkniete szklane drzwi i mialam nadzieje, ze sie zbija. Az mi zabrali pilke. Walilam glowa w szyby. Ale oczywiscie wszystkie byly z pancernego szkla. Czulam sie jak dzikie zwierze w mikroskopijnej klatce. Calymi godzinami lazilam wzdluz scian. Ktoregos razu pomyslalam, ze juz dluzej nie wytrzymam. Musialam pobiegac No i po prostu zaczelam biec. Latalam tam i z powrotem po korytarzu, az do kompletnego wykonczenia, kiedy juz normalnie nie moglam.
Zwedzilam skads noz i noca wydlubalysmy, razem z Liane, kit z takiego zamknietego, ale nie zakratowanego okna. Szyba nie drgnela nawet na milimetr. Nastepnej nocy rozebralysmy na kawalki lozko i probowalysmy wylamac kraty z jednego otwartego okna. Reszte bab z sali tak juz wytresowalysmy, ze nawet nie probowaly podskakiwac. Niektore z nich faktycznie uwazaly nas za terrorystki. Oczywiscie cala ta zabawa byla kompletnie bezsensowna, narobilysmy w dodatku takiego halasu, ze przydybali nas ci z nocnego dyzuru.
Po tych wszystkich moich numerach w tym zakladzie nie mialam juz nadziei, ze mnie kiedykolwiek wypuszcza. Wykanczalam sie coraz bardziej. Regeneracja organizmu byla tylko pozorna. Kaldun mi urosl jak diabli. Twarz wyblakla, i zapadnieta, a jednoczesnie obrzmiala; jak patrzylam w lustro, to mi wygladala na twarz kogos, kto juz odkiblowal swoje 15 lat w Bonres Ranch. Prawie w ogole nie sypialam. No bo prawie co noc cos sie na oddziale wyrabialo, i ciagle sie balam, ze przegapie jakas okazje do ucieczki. Mimo, ze to bylo bez sensu, co rano szykowalam sie zupelnie tak, jakbym zaraz miala isc na miasto. Z niesamowita wytrwaloscia szczotkowalam sobie wlosy, malowalam sie i zakladalam marynarke.
Raz przyszedl nawet ktos z Urzedu do Spraw Nieletnich. Tez powiedzial tylko: - Zobaczymy. - Ale przynajmniej dowiedzialam sie przez niego, gdzie siedzi Detlef i jaki ma numer sprawy. Od razu siadlam i napisalam mu parostronicowy list. Jak tylko go oddalam, zaraz wzielam sie za nastepny. Nareszcie znowu moglam sie porzadnie wygadac. Chociaz wlasciwie w listach nie moglam tak calkiem. Bo przeciez je czytali. Prawdopodobnie juz w Bonnies Ranch, a juz na pewno ci u Detlefa. Czyli, ze w listach tez musialam lgac na potege. Ze w ogole juz nie czuje pociagu do zadnych narkotykow i tak dalej.
Dostalam potem od Detlefa caly stos listow naraz. Pisal, ze cholernie glupio pogral z ta kradzieza euroczekow, ale, ze zrobil to tylko po to, zeby pojechac na odwyk do Paryza. Chcial mi zrobic tym niespodzianke, bo przeciez razem nigdy bysmy nie dali rady. Detlef pisal, ze niedlugo wychodzi i zglasza sie na leczenie. Odpisalam, ze ja tez niedlugo zaczynam, i oboje pisalismy sobie, ze po kuracji wynajmiemy razem mieszkanie. Jak widac, w tych listach znowu snulismy te nasze marzenia o rajskim zyciu po leczeniu. A przy tym wszystkim, jak nie pisalam akurat listu do Detlefa, to mi sie wydawalo, ze juz nigdy stad nie wyjde.
Mialam jeszcze jedna prawdziwa szanse. Odnowil mi sie polip i codziennie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 11:00, 30 Sie 2017 |
|
|
aaa4
Dołączył: 24 Sie 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Ale po dwoch dniach przeniesli mnie z obserwacji na oddzial B, bo nie mialam juz zadnych objawow. Dostalam z powrotem swoje lachy i nawet pozwolili mi jesc nozem i widelcem, a nie lyzka dla dzieci, jak na obserwacji.
Na oddziale byly jeszcze trzy inne narkomanki, ktore znalam z miasta. We cztery siadalysmy zawsze przy jednym stoliku, ktory reszta od razu zaczela nazywac "stolikiem terrorystek.
Jedna z tych dziewczyn, Liane, miala juz spore doswiadczenie wiezienne.
Tez twierdzila, ze w Bonnies Ranch jest gorzej niz w kiciu. Przede wszystkim dlatego, ze tam nie ma zadnych klopotow z dojsciem do hery, a tutaj strasznie trudno.
Jak na razie bylo calkiem wesolo, bo bylysmy we cztery. Mimo to powoli zaczynalam wpadac w panike, bo zaden lekarz nie potrafil mi rozsadnie odpowiedziec, kiedy pojde na terapie. Mowili tylko "jeszcze sie zobaczy" i inne takie, jak do wariatow.
Umowa z mama i z Urzedem do Spraw Nieletnich byla taka, ze w Bonnies Ranch mam zostac cztery dni, zeby mieli pewnosc, ze juz jestem odtruta. A potem mieli mnie skierowac na terapie. Tymczasem mimo, ze sama sie odtrulam i przyszlam tu prawie "czysta", o terapii jakos cicho.
Najgorsze stalo sie po paru dniach. Przyniesli mi jakis papier, gdzie mialam podpisac, ze zostane w zakladzie dobrowolnie przez trzy miesiace. Oczywiscie odmowilam i chcialam, zeby mnie natychmiast wypuscili. Powiedzialam, ze zglosilam sie dobrowolnie, wiec moge stad wyjsc, kiedy mi sie spodoba. Wtedy przyszedl ordynator i powiedzial, ze jak nie podpisze zgody na trzy miesiace, to zalatwi przymusowy pobyt na szesc.
Czulam sie kompletnie wyrolowana. Zaczelam sie potwornie bac. Nagle uswiadomilam sobie jasno, ze jestem kompletnie zalezna od tych idiotycznych lekarzy. Skad moglam wiedziec, jaka mi tu wykombinuja diagnoze. Mogli mi [link widoczny dla zalogowanych]
wkleic jakas ciezka neuroze albo nawet schizofrenie czy nie wiem co jeszcze. Jako pacjent wariatkowa czlowiek nie ma nawet najmniejszych praw. Normalnie pomyslalam sobie: no to bedzie z toba jak z Piippi.
Najgorsze, ze nagle sama juz nie wiedzialam, na ile jestem wariatka, a na ile nie. Neuroze mialam w kazdym razie bankowo. Z rozmow w poradniach dowiedzialam sie przynajmniej tyle, ze nalog to neuroza, dzialanie z przymusu. Myslalam o tym wszystkim, co dotychczas robilam. Te wielokrotne odtrucia i od razu znowu to samo, chociaz dokladnie wiedzialam, ze kiedys sama sie tym zabije. Caly ten syf, jakiego zdazylam narobic w swoim krotkim zyciu, to, co wyprawialam z mama, to, jak odnosilam sie do innych ludzi. Normalne to nie bylo na pewno. To znaczy, ze musze miec zdrowego pierdolca. Wtedy zaczelam sie juz tylko zastanawiac, jak tu ukryc przed lekarzami i pielegniarkami, ze nie jestem tak calkiem normalna.
Siostry traktowaly mnie jak czubka, czyli tak jak reszte czubkow. Musialam niesamowicie brac sie w garsc, zeby nie reagowac agresywnie. Kiedy przychodzili lekarze i zadawali pytania, to staralam sie odpowiadac tak, jak nigdy bym normalnie nie odpowiedziala. Z calej sily staralam sie nie byc soba, tylko kims zupelnie innym, kims [link widoczny dla zalogowanych]
normalnym. Jak lekarze potem odchodzili, to czulam, ze mowilam akurat wszystko nie tak, jak trzeba. Ze teraz to mnie juz wezma za kompletnie sztachnieta.
Jedyne, co mi zalecili w ramach terapii, to robienie na drutach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Śro 11:02, 30 Sie 2017 |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|